- Czasem powtarzamy coś naszym dzieciom i wydaje się, że trafia to w próżnię – skarżył się tata zając swojej żonie.
- Co masz na myśli mój drogi?, spytała pani zającowa.
- Dobre rady, przestrogi, upomnienia... – to wszystko, co cały czas do nich mówimy, przecież sama wiesz.
Stare drzewo, które słyszało tę rozmowę, potrząsnęło koroną z troską nad krótkowzrocznością taty zająca...
- Sęk w tym, że wystarczy powiedzieć niewiele, ale niech to będą te najważniejsze słowa, krótkie zdania. Powtarzane, jak pory roku, jak mantra, jak drogowskazy. Mocne i trwałe, jak konary w koronie drzewa.
Nie trzeba w kółko mówić, tylko wtedy, kiedy jest przeczucie, że to ma sens...zaszumiało.
- A skąd mamy to wiedzieć? – tata zając chyba tracił cierpliwość.
- Tego w danej chwili nigdy nie będziesz pewny, może słuchaj serca, może nadstaw słuchy lub po prostu popatrz na swoje pociechy. Aż nadejdzie ta chwila, kiedy się przyda. Nigdy nie wiemy, kiedy ona nastąpi, ale jeśli w tym czasie wróci choć jedno, zakiełkuje i wyda plon, to będziemy mogli poczuć, że to było to właściwe.
Są słowa, które zawsze i bez ograniczeń warto mówić, choćby to, że bardzo kochasz, ale o tym, to wiecie.
Drzewo zaczęło głośno szumieć, bo ciepły wiatr przywiał dobre wieści.
Właśnie w sąsiednim lesie, mała sarenka tuląc się do mamy, powiedziała jej... dziękuję, że zawsze powtarzałaś mi, że kiedy tylko będę miała troski i będzie mi bardzo bardzo źle, zanim zrobię coś nieodpowiedniego, mam zawsze przybiec najpierw do Ciebie. Bo u Ciebie dowiem się, że warto żyć i nie jestem sama!
Ostatnio w internecie czytamy relacje z gabinetów terapeutycznych. Są to wypowiedzi dzieci świadczące o wielkiej samotności, zaniedbaniu, braku miłości. Dzieci te nie mogą się doczekać tej jednej wymarzonej chwili.
A o czym marzą?
O tym, że usłyszą od rodziców "kocham cię" "jestem z Ciebie dumny", że zostaną wysłuchane, utulone, zrozumiane, pocieszone, ZOBACZONE...
A przecież tak niewiele potrzeba. Okazuje się, że to przerasta niektórych dorosłych, w zamian umieją krzyczeć, poniżać, obrażać, bić, wyśmiewać...nie mieć czasu...
Rodzic jest dla dziecka cały światem wyrocznią...jeśli ono słyszy, że jest głupie, niezdarne, sprawia wiecznie kłopoty, jest niechciane, przynosi wstyd...to ono w to święcie wierzy. I choć nawet czasem intuicja mu podpowiada, że być może tak nie jest, to zaraz samo się strofuje, bo przecież tata, czy mama wiedzą lepiej... Oni nie mogą się mylić. I dokłada do tego wszystkiego ogromne poczucie winy.
Rany wyniesione z dzieciństwa mogą zabić!